niedziela, 3 listopada 2013

C-M Kosmiczne Kroniki

W 30 tysiącleciu e-ludzie z galaktyki Orien stworzyli wielkie imperium. Zagrażają im inne rasy. Porządku na planetach strzegą cyber-marines (C-M).

Są to wyspecjalizowane jednostki, liczące „jedynie” 40 miliardów żołnierzy. W ich ciała wszczepiony jest pancerz. Mierzą 2,5 metra. Są uzbrojeni w dezintegratory Ax14, pistolety plazmowe, granaty, cybermiecze i autodetonatory - na wypadek porażki. Choć wyglądają identycznie, każdy ma własny charakter. Są fanatycznie wierni swoim przywódcom. Armią rządzi Najwyższa Rada Galaktyczna.

Pewnego razu planeta Xeno 8 została zaatakowana przez nację robo-trolli. Stwory te mają 3 metry wzrostu, są zielone i uzbrojone w rozmaitą broń: od toporów po armaty jonowe. Są powolne, ale silne. Jedną ręką unoszą 200 kilogramowy ciężar. Posługują się bardzo prymitywnym językiem.

Podczas gdy Najwyższa Rada Galaktyczna zbiera siły, trzej główni wodzowie robo-trolli obmyślają plan walki.
- Człowieki przylecą, dostaną po głowach i po kłopocie – mówi wódz I.
- Moje chłopaki ich zniszczą – odpowiada szef troll-piechoty.
- Cicho! Twoje chłopaki są słabe, to moje czołgi ich poszatkują – wyrywa się wódz II.
- Nie! Ruszcie czachami! Mamy lepszą broń!
- Jasne! Rozmiażdżywacz! – wykrzyknęli jednocześnie wodzowie.
Rozmiażdżywacz był ogromną jaszczurką. Na grzbiecie miał zamontowane działa laserowe. Dawniej robo-trolle wykorzystywały bestię jako siłę pociągową, ale w końcu odkryto jego walory bojowe. Teraz był ich najsilniejszą bronią.

Tymczasem w sztabie C-M podjęto ważną decyzję. Na planetę Xeno 8 została wysłana grupa uderzeniowa kapitana Trytusa. Statki kosmiczne marines były ogromne i świetnie uzbrojone. Po wylądowaniu przystąpiono do budowy tymczasowej bazy.
- Sierżancie! – zawołał kapitan.
- Tak? Czekam na rozkazy – zameldował się wywołany dowódca.
- Przeszukajcie teren i złapcie jeńca – polecił Trytus.
Sierżant na czele grupy wszedł w gęsty las, pokrywający większą część planety.
- Stać! – krzyknął nagle.
Nieopodal rozległ się przeciągły krzyk robo-trolli.
- Do atakuuu! Ognia!
- Odeprzeć atak – rozkazał sierżant.
Zanim robo-trolle dobiegły do pozycji cyber -marines połowa z nich już nie żyła.
Pozostali wdali się w walkę wręcz. Po niedługim czasie przy życiu pozostał już tylko jeden troll.
- Bierzemy jeńca i wracamy do bazy – wydał dyspozycję sierżant.
- O, widzę, że zadanie wykonane – przywitał grupę kapitan Trytus. – Przystąpcie do przesłuchania.

Pierwsze dwie godziny „rozmowy” były stracone, gdyż nikt nie znał języka robo-trolli. W końcu sprowadzono tłumacza i rozpoczęło się przesłuchanie. Wróg niewiele chciał powiedzieć, powtarzał tylko: „Mamy dla was niespodziankę”. W końcu powalił jednego ze strażników, próbując ucieczki. To musiało skończyć się dla niego śmiercią. Padła krótka seria i przesłuchanie dobiegło końca…

Dwa dni po tym incydencie doszło do głównego starcia. Po jednej stronie stanęli C-M
ze swoimi, niezawodnymi do tej pory czołgami i robotami bojowymi. Naprzeciw nich wyszła armia robo-trolli, uzbrojona w prymitywną i przestarzałą broń. Wydawało się, że losy walki są przesądzone.
Wtem rozległ się przeraźliwy ryk.
- Panie kapitanie! – nerwowo wykrzyknął sierżant. – Obawiam się, że to ta niespodzianka, o której mówił jeniec.

Na potwierdzenie tych słów zza wzgórza wyłonił się rozmiażdżywacz. Okazało się, że przypadkowo wystrzelony przez jednego z trolli pocisk, trafił go w nogę. Bestia miotała się bezładnie, tratując armię, której miała być główną bronią. Spowodowało to całkowite zamieszanie w obozie zielonych. Wykorzystali to cyber-marines, kierując całą siłę ognia artylerii na rozmiażdżywacza. Jednocześnie ruszyli do ataku.

Po około godzinie bestia leżała martwa, a grupy niedobitków armii robo-trolli w pośpiechu wycofywały się w kierunku swoich statków kosmicznych.
- Pozwolimy im odlecieć? – zapytał sierżant.
- Tak, mamy większy problem – odpowiedział kapitan Trytus i wskazał na niebo.
Wszyscy, którzy to słyszeli, zamarli. Z piersi wyrwały się ciężkie westchnienia…

Witold Placuch, kl.6a

1 komentarz: